Białoruskie MSZ wezwało polskiego ambasadora po oświadczeniu IPN. Rozmowa trwała pół godziny
Wygląda na to, że polska dyplomacja może za chwilę otworzyć kolejny front. Tym razem dotknięci poczuli się Białorusini, kiedy Instytut Pamięci Narodowej wydał oświadczenie dotyczące kapitana Romualda Rajsa, pseudonim „Bury”. Zdaniem polskich historyków, dowódca 3. Wileńskiej Brygady Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i jego żołnierze jednak nie dopuścili się zbrodni ludobójstwa. Jako że ofiarami Rajsa padła ludność białoruska i prawosławna, zareagowało tamtejsze MSZ.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi we wtorek 12 marca poinformowało, że oczekuje w tej sprawie publicznego komentarza od władz naszego kraju. Nasi wschodni sąsiedzi chcieli dowiedzieć się, czy nowe stanowisko IPN jest podzielane przez władze Polski. W środę 13 marca ambasador Artur Michalski właśnie w tej sprawie spotkał się z dyrektorem białoruskiego Departamentu Ameryki i Europy. Jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa, ich rozmowa trwała pół godziny.
Spory pomiędzy Polską i Białorusią toczą się wokół działań 3. Wileńskiej Brygady Narodowego Zjednoczenia Wojskowego z 1946 roku. Oddział Romualda Rajsa „Burego” zabił wówczas 79 osób. Wśród nich znajdowały się kobiety i dzieci. Cytowani przez IPN dr Kazimierz Krajewski i mecenas Grzegorz Wąsowski twierdzą, iż nie można tamtych wydarzeń nazwać ludobójstwem, ponieważ partyzanci nie zabijali z powodu wiary prawosławnej i narodowości białoruskiej. Wtórują im doktorzy Mariusz Bechta i Wojciech Muszyński. Ich zdaniem tło tamtej operacji polskiego podziemia narodowego miało „charakter polityczny i wiązało się z czynnym poparciem lokalnej ludności dla reżimu komunistycznego”.